- Nic nie powiesz, swojemu ukochanemu? - zapytała supernowa, z uśmieszkiem, którego nie potrafiłam określić.
Przełknęłam ślinę.
- Jak..Jak Ty go tu..? Skąd? - nie umiałam się wysłowić, jednak wszyscy dokładnie wiedzieli o co mi chodzi.
Paulina chciała odpowiedzieć, ale niestety mój koszmar senny jej przerwał.
- Sonia! Kochanie! To chyba nie jest teraz najważniejsze? Najważniejsze, że znowu jesteśmy razem! -zebrało mi się na mdłości.- Tak długo, cię nie widziałem! Ostatni raz chyba w szpitalu! - powiedział to prawie krzykiem. Nic a nic się nie zmienił.
On chyba sobie kpi. "Kochanie"? Ja mu dam kochanie..
- Idź stąd. - Taaak, te odstraszanie typa, który może zrobić mi to znowu.. eh.
- Sonia! Ale jak mogę iść od mojego skarba? My musimy być RAZEM. Niczego się jeszcze nie nauczyłaś?
Łzy pociekły ciurkiem. Patrzył na mnie z wyższością. Ta jego chora twarz, nigdy nie zniknie z mojej głowy.
- Nie i nie mam zamiaru nigdy być z Tobą, lub gdzieś gdzie ty jesteś.- wykrztusiłam.
Popatrzył na mnie wzrokiem szaleńca. Schodzę na niebezpieczny grunt. Zresztą, cała ta rozmowa jest niebezpieczna.
-Po tym co dla ciebie zrobiłem?! - krzyczał, a ja skuliłam się w sobie.- Widziałem twój występ! To wszystko tylko i wyłącznie dzięki mnie! Dzięki MNIE! Nie rozumiesz tego?! Robię wszystko dla twojego dobra! Dla NAS!
- Nie ma żadnych nas! - wybuchłam. Czuje, że zaraz straci nad sobą panowanie. Dobrze go znam.
Zrobił krok w moją stronę. Moje ciało przeszedł dreszcz. Tak to się zaczyna..
- Przepraszam, koleś, ale do cholery kim ty jesteś?- odezwał się Jasiek.
Jak ja uwielbiam te jego wpadanie w odpowiednich momentach.
- Podłączam się do pytania.- powiedział zdenerwowany Michał i stanął obok mnie.
Paulina spojrzała na mnie krzywo.
- Nie powiedziałaś mu, że masz chłopaka?
Nie, tego to już za wiele. Michał spojrzał na mnie. Czy tylko ja widzę w jego oczach ból?
- Nie powiedziałam mu tego, dlatego, że nie mam chłopaka.- powiedziałam to patrząc Michałowi prosto w oczy.
Zdawał się trochę uspokoić, ale to dopiero początek. Jak na zawołanie, rozległ się krzyk.
- Jak to nie masz chłopaka!? Masz! I to mnie! Chcecie wiedzieć kim jestem? Jestem chłopakiem, Soni. Nazywam się Bartek i to dzięki mnie śpiewa tak jak dziś to zrobiła na scenie! -Był tak wściekły, że aż czułam jak podłoga drży.
- Sonia mówi, że nie ma chłopaka i ja jej wierzę. Przykro mi stary, ale chyba pomyliłeś adres.- Powiedział Michał wyzywająco.
Widziałam jak jego ręce zaciskają się w pięści. Teraz już wiem, że będzie mnie bronił przed wszystkim. To jednak moja walka.
- A ty kim jesteś żeby mnie pouczać? Ty żałosny sku*wysynie.-Bartek, jak zwykle pokazywał co umie.
Z każdym krokiem podchodził bliżej. Czekałam tylko na ostateczne.
- Ja? Jestem Michał i zamierzam skopać Ci tyłek, jeśli tylko zrobisz coś nie tak..- Michał coraz bardziej mnie zadziwiał. Był zdenerwowany, ale opanowany. Coś czego Bartek nigdy nie umiał.
- Ty po*ebany idioto! To moja dziewczyna i zabieram ją stąd tu i teraz!
Ruszył w moją stronę. Na chwilę zamarłam, a Michał stanął przede mną, chroniąc mnie. Spojrzałam na dziewczyny które były zszokowane, na Jasia, który był zdecydowany pomóc Multiemu i na Paulinę, która ucieszona patrzyła na całą scenę. Nie.. Nie dam, mu obrażać Michała.
W jednej chwili znalazłam się przed Multim. Nie interesowało mnie to, czy coś mi zrobi. Bartek stanął, jak wryty. Widocznie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Spojrzałam mu prosto w twarz i powiedziałam.
- Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało. Nigdy cię przy mnie nie było. Zawsze wszystko było ważniejsze niż ja. Zmarnowałam tylko z tobą cenny czas. Nigdy mi w niczym nie pomogłeś. A jeśli myślisz, że potrafię tak śpiewać, dzięki tobie to nie masz racji. Nigdy cię nie kochałam. Moje serce nie potrafiłoby kochać kogoś takiego jak TY! Zniszczyłeś mi życie i jak jeszcze raz powiesz coś złego na Michała to osobiście dopilnuję, żeby to tobie stała się teraz krzywda. - powiedziałam to z całych swoich sił. Nie mam pojęcia jak, ale to zrobiłam. Przez krótką chwilę górowałam.
Potem, jednak wściekły psychopata ruszył na mnie za całym swoim impetem. Nie pozostawało mi nic innego jak odskoczenie w bok. Rzuciłam się na prawo, byle jak najdalej od przyjaciół. Zdezorientowani nie wiedzieli co się dzieje. Bartka zaskoczyło to, że jestem tak szybka. Z prędkością geparda kopnęłam go z całej siły w kostkę, pamiętając, że to jego słaby punkt. Bartek ryknął z bólu, jednak momentalnie rzucił się na mnie. Nie zdążyłam odskoczyć. Złapał mnie za nadgarstek, na którym widać było jeszcze blizny sprzed miesiąca. Wszystkie wspomnienia powróciły. Stare rany się odezwały.
- Teraz pójdziesz ze mną! - Krzyknął.
- Nigdy w życiu!- po czym splunęłam mu w twarz.
To go zdezorientowało. Potem długo się zastanawiałam jak to się stało, ale uwolniłam się z jego uścisku. Wszystko potoczyło się z prędkością światła. Michał uderzył go pięścią w brzuch, ale ja więcej już nie zobaczyłam. Zalałam się łzami, odwróciłam i pomknęłam przed siebie. Zeskoczyłam ze schodów i wybiegłam na dwór.
PERSPEKTYWA MICHAŁA.
- SONIA! - krzyczałem ile sił. Ona nie może, teraz tak uciec. Rozejrzałem się dookoła. Jasiek już zajmował się tym sku*wysynem.
- Na co czekasz! - wrzasnął Jaś.- Biegnij za nią!
Dwa razy nie musiał powtarzać. Ruszyłem czym prędzej w kierunku w którym pobiegła Sonia. Wypadłem na plac przed wejściem. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Biegłem dalej. Gdzie ona może być? Nie daruje sobie tego, jeśli coś jej się stanie. Przywaliłbym temu dupkowi ze sto razy, a i tak by nie wystarczyło. Co miał na myśli mówiąc, że Sonia jest jego dziewczyną? Nie dawało mi to spokoju. A co ona myślała mówiąc, że nigdy go nie kochała? Nie mam pojęcia co o tym myśleć, teraz jednak najważniejsza jest Sonia.
- Sonia! Sonia! - biegłem, krzycząc.
Chyba jeszcze nigdy o nikogo tak się nie martwiłem. Co ta dziewczyna ze mną robi. Czuję, że zaraz nie wytrzymie, jak jej nie znajdę.
Na szczęście, usłyszałem cichy szloch tuż za rogiem. Oczywiście, od razu tam pobiegłem.
Był to mały, naprawdę mały ślepy zaułek. Sonia siedziała skulona na ziemi. Wyglądała jak wrak nieszczęść i cały czas płakała. Szczerze? Nie mogłem znieść tego widoku. Podszedłem bliżej. Na ziemi, koło niej była mała kałuże krwi. Wtedy wystraszyłem się nie na żarty. Sonia mnie zauważyła, ale nie zwracała na mnie uwagi. Kucnąłem obok niej. Bez pytania wziąłem jej rękę. Rana nie była głęboka. Odetchnąłem z ulgą. Nie była to, jednak zwykła rana. Obok, bowiem biegła długa blizna wzdłuż połowy nadgarstka. Widocznie, jak Bartek ją złapał to stara rana się otworzyła. W kieszeni znalazłem kawałek bandaża i gazę. Nie pytajcie, dlaczego noszę takie rzeczy w kieszeni. Opatrzyłem nadgarstek najlepiej jak umiałem. Raz po raz zerkałem na Sonie. Ona patrzyła się w przestrzeń i nic nie mówiąc cały czas płakała. Robiła to z gracją. Nie wydając żadnego dźwięku. Wstałem i spojrzałem na nią. Czekałem na wyjaśnienia, ale chyba nie miałem ich dostać.
- Sonia?
Nawet na mnie nie spojrzała. Należą mi się chyba jakieś wyjaśnienia.
- Sonia? Możesz mi powiedzieć, co się do cholery tam stało? - powiedziałem, lekko zdenerwowany.
Ona, jednak tylko spojrzała na mnie po czym przeniosła wzrok na opatrzony nadgarstek.
Odwróciłem się na pięcie i już miałem odejść, kiedy usłyszałem jak Sonia wstaje. Spojrzałem się za siebie. Ledwo udało jej się wstać. Oparła się o ścianę i spojrzała na mnie. Odwróciłem się i spojrzałem prosto w jej wielkie, nieodgadnione oczy. Nie mogłem patrzeć, jak ona ledwo trzyma się na nogach. Chciałem do niej podbiec i pomóc, ale czułem, że jeśli zrobię jakikolwiek ruch to nigdy nie dowiem się, tego co ma mi teraz powiedzieć. Po minucie, odezwała się.
- To był Bartek. Nie mam pojęcia skąd zna się z Pauliną. Mogę się tylko domyślać, że poznali się dziś. Jeśli jej celem było odstraszenie mnie, to osiągnęła swego. Eh. - westchnęła. - To jest mój były chłopak. Byliśmy razem prawie rok. Traktowałam to naprawdę poważnie, ale on nigdy nie miał dla mnie czasu. Widywaliśmy się, raz w tygodniu. Dla mnie szaleńczo zakochanej było to za mało, ale cieszyłam się tym co mam. Potem tak wyszło, że zerwaliśmy.. A właściwie ja zerwałam. - Łzy ciekły jej teraz ciurkiem.- Zobaczyłam raz, jak pijany całował się z inną. Nie obchodziło mnie czy pijany czy nie, tylko to, że to zrobił. Nie mogłam mu tego wybaczyć. Mówił, że kocha tylko mnie, ale okazało się to kłamstwem. To, jednak było nic. Piekło zaczęło się potem. Przychodził, dzwonił, chciał do mnie wrócić. Ja byłam nieubłagana. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę, to on nie jest tego wart. Nie jest wart żadnej miłości. Pewnego razu mu to powiedziałam. Widziałam, ze Go to boli, ale przecież mnie też bolało jak całował się z inną. Jak mnie zdradził. Miałam spokojny miesiąc. Spokojne święta. Potem.. Potem.. - zacinała się. Nie umiała tego z siebie wykrztusić. Podeszłem bliżej. Była na wyciągnięcie ręki. - Zaczaił się na mnie. Zapędził w kozi róg. Powiedział, ze muszę do niego wrócić. Odmówiłam. Nigdy nie widziałam takiej wściekłości w jego oczach. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Zaczął krzyczeć. Przyparł mnie do ściany. Złapał za nadgarstki. Wyciągnął scyzoryk..- Płakała, tak bardzo, ale mówiła dalej.- Chciał mnie nastraszyć. Zrobił to jednak.. Powiedział,że jeśli nie on to nikt i wtedy.. wtedy przeciął mi jeden nadgarstek. A potem drugi. Wszyscy mówili, ze nie chciał mnie aż tak zranić, ale okazało się, że w prawym nadgarstku podciął mi żyły. Gdyby nie pewien chłopak, byłoby gorzej. Chłopak z mojej szkoły, taki jeden, mnie uratował. Zobaczył całą sytuację, zakradł się od tyłu i uderzył Bartka, a ja straciłam przytomność. Pamiętam dużo krwi, nic więcej. Zapadłam w śpiączkę. - Ta wiadomość zszokowała mnie najbardziej.- Spałam przez dwa tygodnie. Ponoć ledwo mnie uratowali. Nikt nie powiedział mi tak naprawdę dlaczego się obudziłam. Pamiętam, że usłyszałam dźwięk gitary i otworzyłam oczy. Przy mnie jednak nikogo nie było. Kiedy się obudziłam, odkryłam, ze głos mi się zmienił. Umiałam grać na instrumentach. Wszystkiego nauczyłam się podczas śpiączki. Może kiedyś ci opowiem, ale teraz nie mam siły. - spojrzała na mnie.- Michał przepraszam! Nie chciałam cię w to wpakować!
Zaczęła krzyczeć, walić pięsciami w ściany. Byłem tym wszystkim zszokowany.
- Ja wiem, ze jestem dziwaczką! Ja go tak nienawidzę! Michał nie kocham Go! Nie wierz mu ! PRZEPRASZAM!
Chodziła naokoło mnie, a ja nie rozumiałem nic z tego co mówiła. Zrobiłem to co podpowiadało mi serce. Złapałem ją za ramię po czym taką roztrzęsioną, przytuliłem. Zaczęła szlochać. Jak na zawołanie spadł deszcz. Niebo płakało razem z nią. Trzymałem ją w objęciach, jak największy skarb.
Teraz znam całą historię.
- Michał?- spytała szeptem.
- Tak? - odpowiedziałem.
- Czy..?
Nie dałem jej skończyć.
- Sonia. Tu w tym miejscu, tego dnia i o tej godzinie. Obiecuję ci, że nigdy cię nie zawiodę i jeśli mi pozwolisz, to ja cię nigdy nie zostawię.
- Przyjaciele? Forever?
- Forever.
Była to moja pierwsza obietnica i mam zamiar jej dotrzymać.
Staliśmy we dwóch. W deszczu. W najlepszym uścisku na świecie.
Przepraszam. Ten rozdział jest chyba najdłuższy. Starałam się jak mogę :)
Ps. Dotrzymujcie zawsze obietnic.
Dziękuję za uwagę :*